poniedziałek, 16 grudnia 2013

Urodziny mamusi i psoty na placyku


Cześć wszystkim!
Moja mamusia świętowała wczoraj swoje 28. urodzinki! Z tej okazji zrobiła dobry obiad i upiekła pyszne ciasto. Na dworze było ponuro i mokro, więc zamiast spaceru po parku musieliśmy wybrać się w jakieś zadaszone miejsce. Wybór padł na Manu- tam mieści się mój ulubiony placyk zabaw z fantastyczną karuzelą! Zawiozła nas tam sama Mamusia Małego Guga:


Jak tylko zobaczyłam Małpi Gaj zaczęłam piszczeć z radości! Humoru nie popsuł mi nawet jakiś łobuz, który zaczął mnie obłapiać (na szczęście tatuś szybko zrobił z tym amantem porządek):


Pobujałam się na bujaczku...
 

Pokręciłam się na karuzeli...


Potem poszliśmy zrobić sobie zdjęcie z Mikołajem! Niestety, sam Mikołaj miał akurat przerwę obiadową, ale zwiedziłam z rodzicami jego domek:



A dzisiaj.. pomagałam ubierać choinkę! To śmieszne drzewko nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia, ale czerwony łańcuch i słomiane ozdoby jak najbardziej! 



A efekt końcowy jest taki:



Pozdrawiam Was Świątecznie!




poniedziałek, 11 listopada 2013

Jak Jagódka świętowała Dzień Niepodległości

 
Witajcie!
 
Dzisiejszy dzień należał do wyjątkowych. Nie tylko ze względu na święto, które przypada na 11 listopada. Głównie dlatego, że pomimo, iż to poniedziałek, mamusia z tatusiem nie musieli iść do pracy! Pogoda sprzyjała podróżom, wiec spakowali mnie do kubełka i pojechaliśmy przed siebie. Co prawda niezbyt daleko, bo za Konstantynów (zwany też Kanzas)- do Babiczek. Pospacerowaliśmy po lesie, pooglądaliśmy piękne posiadłości położone wśród drzew (też bym chciała tam mieszkać), zdążyliśmy nawet troszkę zmarznąć. Humor mi dopisywał, mamie udało się nawet uwiecznić na zdjęciach moje uśmieszki (i kiełki przy okazji, mam ich już 7!):

 

Rodzice nieco zgłodnieli i choć w domku czekał na nich obiadek (będzie na jutro!) postanowili zjeść na mieście. Restauracja w Żabiczkach okazała się zamknięta, ale mamie przypomniało się o świetnej, greckiej restauracji na Piotrkowskiej. Słuchajcie, w takim miejscu to jeszcze nie byłam! Z sufitu zwisały świecące kule, od których nie mogłam oderwać wzroku (sami wiecie jak uwielbiam lampy).


Mama z tatą spałaszowali przepyszne, pachnące tzatzikami dania kuchni greckiej, a mi przypadła w udziale wcale nie gorsza zupka pomidorowa przygotowana przez mamę (nie z greckich, a z sokoleckich warzyw).

 
To był udany dzień!



środa, 6 listopada 2013

Urodzinki!


Pewnie wszyscy moi przyjaciele wiedzą, że od kilku dni już nie jestem niemowlakiem! Możecie mnie oficjalnie tytułować młodszym dzieckiem, bo oto 26.10 skończyłam pierwszy rok swojego życia. Mama twierdzi, że bardzo wydoroślałam od tego momentu, ale ja uważam, że niewiele się zmieniło, dalej  uwielbiam bajeczki i podrzucanie do góry przez tatusia.. Z tej okazji było u nas w domu małe przyjęcie, a w zasadzie przyjątko :) Zresztą, przeczytajcie co o tym wspaniałym dniu napisała moja mamusia:

Dziś Jagódko Twoje Święto
Urządzimy wielki bal!
Przyjdzie Peppa i misiaki
Będzie także jedna z lal

Pokroimy torta z Sowy
Możesz dostać dokładeczkę!
Tatuś porwie Cię do tańca
I wyściska swą córeczkę

W tym dniu pięknym, wyjątkowym,
Śliczna bądź jak róży kwiat!
Tego życzy Ci mamusia:
Żyj Jagódko nam sto lat!


Oczywiście, nie obyło się bez torta (był bardzo smaczny, sama skosztowałam!)


Wybraliśmy się też na urodzinkowy spacer do mojego ulubionego parku. Najpierw wyszalałam się na placyku:



Potem poszliśmy karmić kaczuszki.. A tak prezentujemy się prawie w komplecie:


To był wspaniały dzień! Szkoda, że trzeba czekać na niego cały rok..

sobota, 12 października 2013

Psoty w parku


Witajcie Kochani!

W końcu nadeszła moja ulubiona pora roku.. Wielkimi krokami zbliżają się moje pierwsze urodziny, jak ten czas szybko mija! 
Ostatnio prawie codziennie jestem w parku z babcią, dzisiaj wybrałam się tam z mamusią i z aparatem fotograficznym. Nie bardzo miałam ochotę na sesję, trochę byłam z tego powodu naburmuszona, nawet moja ulubiona huśtawka nie poprawiła mi humoru:


Mama starała się zaszczepić we mnie swoją miłość do kasztanków. Chyba jej się udało! Uwielbiam trzymać w łapkach te gładziutkie, brązowe przedmioty!


A jeszcze bardziej lubię je gryźć!


Moje bystre oczka nie przeoczą nawet najmniejszego robaczka, który wybrał się na spacer po ławeczce!


W drodze powrotnej do domu nawet leciutko się uśmiechnęłam, a co mi tam!




niedziela, 29 września 2013

Jagódka zwiedza Polskę: część II- wybrzeże


Ahoj!

Nie uwierzycie gdzie spędziłam ostatni tydzień! Ale od początku.. Pewnego pochmurnego poranka rodzice spakowali po brzegi nasze torby podróżne, wsadzili mnie do fotelika-kubełka, dali do ręki flipsa i wyruszyli w drogę..


Podróż mi się dłużyła, ale troszkę sobie spałam, słuchałam bajek czytanych przez Mamę Guga (to w skrócie, pełna nazwa to Mamusia Małego Gugusia) i objadałam się biszkopcikami. I w końcu dotarliśmy w TO miejsce. Rodzice przywieźli mnie na największą piaskownicę na świecie, ale najlepsze i tak było MORZE ! Aż piszczałam z radości na widok spienionych fal:


 Tata Guga (to w skrócie, pełna nazwa to Tatuś Małego Gugusia) pozwolił mi zmoczyć rączki:


Potem odpoczywałam sobie na kocyku słuchając szumu fal..


W kolejnych dniach, oprócz plażowania czekała mnie moc atrakcji! Tutaj zwiedzam port (tego dnia akurat troszeczkę wiało od morza):


A tutaj kosztuję wędzonej rybki. Fuj, dawno nie jadłam takiego świństwa (dziwne, że rodzice się nimi objadali):


Codziennie jeździliśmy w różne ciekawe miejsca! Tutaj pozuję na tle latarni morskiej w Rozewiu (na punkt widokowy wszedł tylko tatuś, ja się bałam!):


Jednak największa frajdę sprawiły mi wygłupy na plaży.. Wyobraźcie sobie, że tatuś zakopał mnie po pas w piasku, a ja śmiałam się aż do czkawki! (na drugim zdjęciu mam syreni ogon!)






Zmęczona zabawą i wydurnianiem się ekspresowo zasypiałam za naszym parawanem w biedronki..


Nim zdążyliśmy się obejrzeć minął tydzień naszego urlopu. W drodze powrotnej postanowiliśmy odwiedzić Gdańsk. 
Nasza wycieczkę rozpoczęliśmy od obowiązkowej fotografii z Neptunem (zamiast patrzeć w obiektyw zapatrzyłam się właśnie na niego!) i od spaceru po starym mieście..


 Tuż przed powrotem do domu rodzice wybrali się na pyszną, prawdziwie włoska pizzę. Ja dostałam swoją.. do pokolorowania! Naprawdę nie wiem jak to się działo, ale kredka co i rusz sama wędrowała mi do pynia..


To był najwspanialszy pierwszy urlop w moim życiu jaki mogłam sobie wyobrazić! Mam nadzieję, że wrócimy tutaj za rok..


czwartek, 22 sierpnia 2013

Jagódka zwiedza Polskę- część I: Toruń i Ciechocinek


Dobry wieczór moi przyjaciele!

Wybaczcie, że tak długo się do Was nie odzywałam, ale miałam dużo obowiązków. Należy się Wam za to dłuugi post z masą zdjęć!
To, że mieszkamy w centrum Polski jest niewątpliwie wielkim plusem- wszędzie mamy dość blisko. Tym razem rodzicie chcieli mi pokazać królestwo Maxi Kaza (kto nie wie o czym mówię niech zajrzy tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=tHdizc3KvLU ). Po nieco ponad 2 godzinach drogi dotarliśmy na miejsce przeznaczenia. Od razu oczarowała mnie sanatoryjna, swojska atmosfera tego miejsca!


Bardzo spodobały mi się dywany kwiatowe i klomby. Aż rączki same uniosły mi się do góry (dzieje się tak, kiedy coś mi się wyjątkowo podoba np. podczas oglądania Peppy!)


Bardzo miło zwiedzało mi się Ciechocinek na ramionach tatusia! U mamy na kolankach też nie było mi źle..


Przez dłuższy czas nie mogliśmy znaleźć tężni- najważniejszego miejsca uzdrowiska. W końcu udało się! To ja z mamusią pod wielkimi i długimi budynkami z których leje się solanka. To był ostatni punkt programu, bo Toruń na nas czekał!


Do stolicy astronomii dotarliśmy koło 13. Jako, że wszyscy byliśmy okrutnie głodni, rodzice rozpoczęli poszukiwania jakiejś jadłodajni. Wybór padł na bar Małgośka nieopodal rynku. Ja zjadłam w McDonaldzie (nie, nie hamburgera, to mama mnie podkarmiła w toalecie:). Kiedy tylko tatuś pożarł swojego ukochanego schabowego, rozpoczęliśmy zwiedzanie! Rynek zrobił na mnie duże wrażenie- tutaj pozujemy z mamą na tle ratusza i pomnika Mikołaja Kopernika:


Zamiast pierniczków, zjedliśmy pyszne lody w Cukierni u Lenkiewicza (no dobra, ja dostałam tylko wafelka, ale i tak był pyszny!)


Potem pomacałam żeliwnego pieska..


.. pospacerowaliśmy jeszcze trochę i koło 20 zaczęliśmy kierować się w stronę parkingu. W międzyczasie miałam okazję zjeść kolację przy zachodzie słońca nad Wisłą! :)


Ten dzień choć męczący, uważam za bardzo udany! 
Do zobaczenia moi drodzy!

wtorek, 30 lipca 2013

Dzień z Jagódka cz.2 - W zoo


Witajcie moi przyjaciele!



 Kilka dni temu spotkała mnie nie lada atrakcja- z okazji 590-lecia Łodzi mogliśmy bez opłaty zwiedzić tutejsze zoo. Jako, że była to ciepła, słoneczna niedziela postanowiłam wybrać się tam z mamą i z babcią. Ogród zoologiczny zlokalizowany jest tuż obok naszego parku na Zdrowiu i już od dawna z zaciekawieniem przysłuchiwałam się tym dziwnym odgłosom dobiegającym zza ogrodzenia.. Okazało się, że za tym murem żyją zwierzątka, o których mi się nawet nie śniło! Do tej pory oprócz Henia, Misi i piesków spotykanych na spacerach nie znałam zbyt wielu futrzaków..
 Przyznam, że małe zwierzęta zrobiły na mnie dużo większe wrażenie niż te ogromne! Tutaj ze zdziwieniem przyglądam się kaczuszkom..


 Słonica Magda nie interesowała mnie wcale a wcale! Zresztą my jej też nie- odwróciła się do wszystkich pupą..


Jak widzicie żyrafka też mnie nie rozbawiła..


..za to surykatki pochłonęły mnie bez reszty! To takie śmieszne, ruchliwe żyjątka!


Po raz pierwszy zobaczyłam też żuberki:


Tak mnie to zwiedzanie zmęczyło, ze natychmiast zasnęłam w wózeczku! Mam nadzieję, że mamusia znów zabierze mnie do zoo, kiedy będę troszkę starsza..